Wyjazd do Speyside

Kolejne kilka notek, zalinkowanych dla łatwości poniżej, to osobista relacja z grupowego wyjazdu do Szkocji, a konkretnie do Speyside. Wyjazdu zorganizowanego przez wspominanego już tutaj Rajmunda Matuszkiewicza, człowieka instytucję, a do tego do regionu z którego whisky uwielbiam od początku mojej przygody z single maltami, do tego w maju – nie trzeba było mnie nawet minutę namawiać.

  1. Dzień pierwszy
  2. Dzień drugi
  3. Dzień trzeci
  4. Dzień czwarty
  5. Dzień piąty

Glenmorangie i powrót wiekowych maltów

desc

Glenmorangie Original ma teraz 12 lat a nie jak dotychczas 10.

Whisky For Everyone, jeden ze starszych i bardziej zasłużonych branżowych blogasków (prowadzące go małżeństwo dostało w 2015 roku tytuł Keeper of the Quaich), wrzucił wczoraj informację jak grom z jasnego nieba: Glenmorangie podnosi wiek swojej podstawowej butelki z 10 do 12 lat.

To jest bardzo mocna decyzja: jeden z najlepiej sprzedających się single maltów idzie wbrew trendowi zapoczątkowanemu jakieś 15 lat temu. Przez ostatnie kilkanaście lat w wyniku rosnącego popytu na whisky kolejne marki wprowadzały do oferty kolejne butelki no-age-statement (NAS). Niektóre nawet wycofywały swoją podstawową butelkę w wieku 10-12 lat na rzecz NASa, uzasadniając to marketingowo na nierzadko żenujące sposoby. Te NAS-y podmieniające podstawową butelkę okazywały się albo rozczarowaniem wielkim (Glenlivet Founder’s Reserve) albo sporym (Macallan 1824 series). Wielu branżowych ekspertów, zazwyczaj “w dobrych stosunkach” z tymi markami, pisało i mówiło że tak już będzie, stock składa się z tego co wydestylowano kilka-kilkanaście lat temu, popyt rośnie, a tak w ogóle to “liczy się smak”, “nowe technologie i techniki maturacji pozwalają uzyskać whisky lepszą w krótkim czasie”, “może i rośnie produkcja a sprzedaż w USA+EU stoi ale już-zaraz eksploduje popyt w Chinach i Indiach” i tak dalej.

Nie zgadzałem się z tamtymi tezami branżowych ekspertów. Nie jestem ani branżowym ani ekspertem, ale umiem czytać cyferki, a te wzięte pod lupę malowały zupełnie inny wniosek: destylarnie szkockiej od początku stulecia przechodzą dość spektakularne rozbudowy i co prawda w 2018 rzeczywiście dostępność była kiepska a ilość wiekowej whisky w magazynach po raz pierwszy od dawna spadała, ale należy się spodziewać znaczącego poprawienia dostępności wiekowej whisky tak gdzieś po 2020 roku. Po liczby, odnośniki i oryginalne wnioski zapraszam do wpisu z lutego 2018, Czy grozi nam brak wiekowej whisky. Optymista co prawda cieszy się rzadziej niż pesymista ale kiedy już ma rację to jest to radość o wiele większa@

Ponieważ wciąż i nieprzerwanie kupuję kolejne roczniki Malt Whisky Yearbook, uzupełnię arkusz o ostatnie 3 lata jak tylko dokończę przeprowadzkę do innego miasta. Ale czas spektakularnych rozbudów szkockich destylarnii jest już za nami więc nie będzie tam więcej szokujących zmian. Jest jedna rzecz o której warto pamiętać czytając ten arkusz.

Rajmund Matuszkiewicz, w polskiej branży człowiek-instytucja, zwrócił uwagę na jeszcze jedno zjawisko: oprócz rozbudowy najbardziej popularnych destylarni, koncerny które mają w swojej ofercie blendy (a więc prawie wszystkie) czasem po prostu stawiają nową destylarnię, od razu z wielkimi możliwościami produkcyjnymi, która będzie destylować malta “w stylu” popularnych destylarnii i będzie on szedł do blendów, co pozwoli skierować beczki z owych popularnych destylarnii do zabutelkowania pod marką destylarnii (na single maltach są o wiele lepsze marże niż na blendach). Ta informacja pozwala zrozumieć czemu koncern William Grant & Sons tak mało rozbudował Glenfiddich a wcale Balvenie i Kininvie: bo w 2009 roku zaczęła działać Ailsa Bay, od razu z mocą produkcyjną 6 mln litrów spirytusu rocznie, a od 2014 roku aż 12 mln litrów spirytusu - nieznana nikomu destylarnia pędziła tyle samo co w tamtym czasie najpopularniejszy przecież Glenfiddich. Whisky słodowa z Ailsa Bay w blendach Grant’s zastąpi częściowo lub w pełni dotychczas używane destylaty z Glenfiddich, Balvenie i Kininvie, pozwalając więcej ich sprzedawać jako single malty.

Pisałem to już zresztą we wnioskach do notki w 2018. To na co nie zwróciłem wtedy uwagi to inne destylarnie powstałe w tym samym celu. Tak samo należy patrzeć na młode destylarnie Dalmunach (Chivas Brothers, a przecież Glenlivet destyluje dziś cztery razy tyle co w 2009) i Roseisle (Diageo).

Wracając do Glenmorangie, destylarnia ta w 2010 zwiększyła o połowę swoje moce produkcyjne, z 4 mln do 6 mln litrów spirytusu rocznie. To sporo, zwłaszcza że mogą wszystko sprzedawać jako single malt, bez “koncernowego” blendu który by ich ograniczał. 2010 oznacza że mogli tej podstawce podnieść wiek z 10 do 12 lat już w 2022 a nie dwa lata później. Ale podejrzewam że tutaj musiało się pojawić kolejne zjawisko, spowolnienie na rynku – czy też wyhamowanie przegiętego wzrostu popytu podczas pandemii COVID-19 – żeby zacząć oferować klientom produkt wyższej jakości w zbliżonej cenie.

Jest to bardzo dobra wiadomość. Mam nadzieję że w miarę poprawiania się dostępności także starszych destylatów podniesie się jakość innych butelek, zarówno maltów jak i blendów. I za to warto wypić!

Zrzut notatek degustacyjnych

Nie przepadam za blogami o whisky składającymi się wyłącznie z notek degustacyjnych plus ewentualnie przeklejonego marketingowego blurba o danej butelce czy destylarni. Jest to zwyczajnie nudne i sztampowe. Z drugiej strony podczas kilkudziesięciu już spotkań degustacyjnych, czy to z konkretnym klubem, czy bardziej ad-hoc, czy też samodzielnie organizowanych, nazbierało się sporo notatek, a z niektórych można się nawet pokusić o pewne ogólniejsze obserwacje. Dlatego będę zrzucał trochę notatek degustacyjnych, a ten wpis będzie metawpisem, z linkami do kolejnych degustacyjnych.

Lista notatek degustacyjnych:

  • (lista pusta jak na razie, proszę nie regulować przeglądarek)

Lampy z butelek po whisky

Lubię butelki whisky. Nie tylko pod względem zawartości, samo szkło z etykietą to często małe dzieło sztuki. Do tego pusta butelka po whisky zawsze mi się z czymś kojarzy, zazwyczaj z okolicznościami nabycia lub któregoś etapu wypijania butelki, a jeśli nie to po prostu przypomina o smaku płynu jaki zawierała.

Dlatego kilka lat temu, kiedy liczba pustych butelek zaczynała w domu przeszkadzać, zacząłem szukać sposobów na ponowne wykorzystanie butelek. Niektórzy robią z nich świeczki: fajny pomysł ale ja rzadko palę świeczki. Na grupach łyskowych zachwyty budziły zdjęcia lamp wykonanych z pustych butelek i metalowych (zazwyczaj miedzianych) rur: piękne ale zajmują dużo miejsca, “zużywają” niewiele butelek, wydaje się to bardzo pracochłonne oraz nie do każdego wnętrza pasują.

Aż w końcu znalazłem rozwiązanie: ad-hoc lampy z “korków” z LED-ami na drucikach. W rożnych wariantach: białe zimne, białe ciepłe, kolorowe, z migającą “świeczką” na szczycie korka lub bez. Od jakiegoś czasu bardzo łatwe do kupienia w Polsce, kwerenda na Allegro to korek lampki, są też w popularnych chińskich sklepach.

Montaż jest do wykonania nawet przez dziecko: włożyć baterie do korka, potem włożyć sznur LEDów do butelki, zatknąć korek, włączyć. W przyciemnionym pomieszczeniu wygląda to bardzo fajnie.

lampy butelki z korkami

Pierwsza wersja, butelki z korkami na baterie.

W tym miejscu moglibyśmy zakończyć, ale oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zaczął kombinować.

Po pierwsze, nie lubię jednorazowych baterii. Nie lubię ich co chwilę kupować, a jeden taki korek potrzebuje trzech LR44, przy pięciu butelkach to piętnaście sztuk na jeden wsad, podczas kiedy wystarczają na dzień, może dwa. Nie lubię świadomości generowania śmieci które albo zatruwają wysypiska albo są trudne w recyklingu. Dlatego pierwszą przeróbką jaką zrobiłem w tych korkach było wsadzenie akumulatorków litowo-jonowych w rozmiarze 10180, mających bardzo zbliżone wymiary do stosu trzech LR44. Napięcie jest bliskie, zamiast 4.5V stosu baterii mamy nominalne 3.7V akumulatorka, realnie 4.2V przy w pełni naładowanym, co wystarcza do zaświecenia wszystkich LEDów także w wariancie wielokolorowym. Przez odrobinę większą długość akumulatorków przycięcia wymagały sprężyny dociskające w korkach. Potem jeszcze tylko zmontowanie prostej ładowarki i voila - nie muszę już kupować baterii!

Po drugie, akumulatorki litowo-jonowe okazały się mieć sporą wadę, zwłaszcza w wariantach wielokolorowych. W miarę rozładowywania gasły kolejne kolory, z czego niebieskie najszybciej (wręcz chwilę po włączeniu), do końca zostawały zielone i czerwone. Jednak 3.7V to nie to samo co 4.5V. Dlatego mało inwazyjnie – tak żeby wciąż można było wrócić do baterii lub akumulatorków – dolutowałem do korków gniazdka micro-USB (mam mnóstwo tych kabli od kiedy telefony odeszły od tego złącza na rzecz USB typu C) z diodą obniżającą napięcie z 5V (USB!) do 4.4V. I także działa, i mogę teraz każdą z butelek po prostu zasilić z powerbanka. Cały pokazujący to filmik wrzucę wkrótce (TM) na Youtube.

Po trzecie, w tym roku sprawdziłem że zamiast opisanych wyżej przeróbek korka można po prostu kupić gotowe, dłuższe sznurki, z kablem USB. Pięć metrów LEDów wystarcza spokojnie na wypełnienie co najmniej trzech butelek stojących obok siebie i daje dość światła żeby postawić w wybranym miejscu zamiast lampy. I zasilać dowolnie, z powerbanka czy ładowarki. Zdjęcie mam akurat wersji z białym światłem, kolorowa wygląda jeszcze fajniej.

lampy butelki ze sznurkiem usb

Druga wersja, butelki ze wspólnym sznurkiem LED zasilanym z USB.

Pięciometrowe sznury z kablem USB kupiłem w chińskim sklepie, ale z tego co teraz widzę można je też kupić na Allegro, są nawet warianty sterowane pilotem. Wystarczy wejść w kategorię “Ozdoby świąteczne i okolicznościowe” a następnie w wyszukiwarce wpisać “USB”.

Wesołych Świąt!

Etui na kieliszek Krosno

Sporą frajdą jest smakowanie whisky z dala od miejsca zamieszkania. Inne powietrze i krajobrazy, często też odprężenie, skutkują odkrywaniem nowych smaków w niby już znanych butelkach, bywa że średnia-w-domu whisky w innym otoczeniu będzie o wiele fajniejsza.

O ile przewożenie butelek nie stanowi większego problemu, o tyle ze szkłem degustacyjnym już słabiej. Do popularnych w Polsce i będących standardem na festiwalach kieliszków tulipanowych Krosno o pojemności 100ml (dawna nazwa “Kieliszek do whisky Simple”, aktualna nazwa “Kieliszek do degustacji whisky Epicure”) zwyczajnie nie ma dedykowanych etui, pozwalających je bezpiecznie i bez obaw przewieźć w dowolnym bagażu. Trzeba więc rzeźbić: znaleźć w domu najbardziej pasujące pudełko, owinąć folią bąbelkową czy co tam się znajdzie, ewentualnie dopasować kartonowe tuby od butelek 200ml (te od Glenfiddichów pasują), ze wszystkimi wadami kartonu.

Kieliszek i etui

Etui pasuje jak zaprojektowane pod ten kieliszek. Bo takie właśnie jest.

Postanowiłem zaatakować ten problem obecną od jakiegoś czasu w firmie drukarką 3D. Zmierzyłem główne miejsca tego kieliszka i zaprojektowałem tubę ze sztywnego plastiku.

Otwór w dnie w który wchodzi stopka poprawia trzymanie boczne, podobnie jak wchodzący w kieliszek od góry cylinder nakrętki, dzięki temu kieliszek nie telepie się na boki. Zostają wolne milimetry między czaszą a ścianką na ewentualnie dołożenie cienkiej tekturki czy tkaniny. Materiał wydruku dowolny, osobiście preferuję PLA bo jest to materiał najtańszy, najprostszy do drukowania i najbardziej ekologiczny (bioplastik otrzymywany z mąki, recyklowalny, biodegradowalny).

Trochę już to etui testowałem, jedno nawet oddałem, i spisuje się.

Pliki STL na wolnej licencji (CC-BY) umieściłem na Thingiverse a krótką demonstrację na Youtube.

Mam nadzieję że się przyda!