Lampy z butelek po whisky
Lubię butelki whisky. Nie tylko pod względem zawartości, samo szkło z etykietą to często małe dzieło sztuki. Do tego pusta butelka po whisky zawsze mi się z czymś kojarzy, zazwyczaj z okolicznościami nabycia lub któregoś etapu wypijania butelki, a jeśli nie to po prostu przypomina o smaku płynu jaki zawierała.
Dlatego kilka lat temu, kiedy liczba pustych butelek zaczynała w domu przeszkadzać, zacząłem szukać sposobów na ponowne wykorzystanie butelek. Niektórzy robią z nich świeczki: fajny pomysł ale ja rzadko palę świeczki. Na grupach łyskowych zachwyty budziły zdjęcia lamp wykonanych z pustych butelek i metalowych (zazwyczaj miedzianych) rur: piękne ale zajmują dużo miejsca, “zużywają” niewiele butelek, wydaje się to bardzo pracochłonne oraz nie do każdego wnętrza pasują.
Aż w końcu znalazłem rozwiązanie: ad-hoc lampy z “korków” z LED-ami na drucikach. W rożnych wariantach: białe zimne, białe ciepłe, kolorowe, z migającą “świeczką” na szczycie korka lub bez. Od jakiegoś czasu bardzo łatwe do kupienia w Polsce, kwerenda na Allegro to korek lampki, są też w popularnych chińskich sklepach.
Montaż jest do wykonania nawet przez dziecko: włożyć baterie do korka, potem włożyć sznur LEDów do butelki, zatknąć korek, włączyć. W przyciemnionym pomieszczeniu wygląda to bardzo fajnie.
W tym miejscu moglibyśmy zakończyć, ale oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zaczął kombinować.
Po pierwsze, nie lubię jednorazowych baterii. Nie lubię ich co chwilę kupować, a jeden taki korek potrzebuje trzech LR44, przy pięciu butelkach to piętnaście sztuk na jeden wsad, podczas kiedy wystarczają na dzień, może dwa. Nie lubię świadomości generowania śmieci które albo zatruwają wysypiska albo są trudne w recyklingu. Dlatego pierwszą przeróbką jaką zrobiłem w tych korkach było wsadzenie akumulatorków litowo-jonowych w rozmiarze 10180, mających bardzo zbliżone wymiary do stosu trzech LR44. Napięcie jest bliskie, zamiast 4.5V stosu baterii mamy nominalne 3.7V akumulatorka, realnie 4.2V przy w pełni naładowanym, co wystarcza do zaświecenia wszystkich LEDów także w wariancie wielokolorowym. Przez odrobinę większą długość akumulatorków przycięcia wymagały sprężyny dociskające w korkach. Potem jeszcze tylko zmontowanie prostej ładowarki i voila - nie muszę już kupować baterii!
Po drugie, akumulatorki litowo-jonowe okazały się mieć sporą wadę, zwłaszcza w wariantach wielokolorowych. W miarę rozładowywania gasły kolejne kolory, z czego niebieskie najszybciej (wręcz chwilę po włączeniu), do końca zostawały zielone i czerwone. Jednak 3.7V to nie to samo co 4.5V. Dlatego mało inwazyjnie – tak żeby wciąż można było wrócić do baterii lub akumulatorków – dolutowałem do korków gniazdka micro-USB (mam mnóstwo tych kabli od kiedy telefony odeszły od tego złącza na rzecz USB typu C) z diodą obniżającą napięcie z 5V (USB!) do 4.4V. I także działa, i mogę teraz każdą z butelek po prostu zasilić z powerbanka. Cały pokazujący to filmik wrzucę wkrótce (TM) na Youtube.
Po trzecie, w tym roku sprawdziłem że zamiast opisanych wyżej przeróbek korka można po prostu kupić gotowe, dłuższe sznurki, z kablem USB. Pięć metrów LEDów wystarcza spokojnie na wypełnienie co najmniej trzech butelek stojących obok siebie i daje dość światła żeby postawić w wybranym miejscu zamiast lampy. I zasilać dowolnie, z powerbanka czy ładowarki. Zdjęcie mam akurat wersji z białym światłem, kolorowa wygląda jeszcze fajniej.
Pięciometrowe sznury z kablem USB kupiłem w chińskim sklepie, ale z tego co teraz widzę można je też kupić na Allegro, są nawet warianty sterowane pilotem. Wystarczy wejść w kategorię “Ozdoby świąteczne i okolicznościowe” a następnie w wyszukiwarce wpisać “USB”.
Wesołych Świąt!