Wizyta w destylarnii Nestville

Whisky Nestville była dla mnie sporym zaskoczeniem. Najpierw w Auchan dostrzegłem ją pośród innych tanich blendów, chyba jedyna zresztą butelka pochodząca z Europy kontynentalnej, i miałem przejść obojętnie, ale przypomniałem sobie że ekipa bloga ZInnejBeczki jakoś dobrze się o niej niedawno wyrażała, tyle że oni wtedy mieli jakiegoś single barrela a nie podstawowy blend. Kilka minut później w tym samym sklepie zauważyłem ekspozycję z właśnie ową Nestville Whisky Single Barrel, w zestawie z ładnym, drewnianym kuferkiem wyłożonym sianem. Aż wyciągnąłem telefon żeby sprawdzić czy to na pewno ta, po trafieniu na notkę zinnejbeczki o Nestville Whisky Single Barrel podjąłem decyzję o zakupie. Ta butelka to całkiem niezła whisky w swojej kategorii cenowej. Rzadko młoda destylarnia ma tak udane swoje pierwsze destylaty, zwłaszcza z kontynentu. O whisky młodych destylarnii francuskich, belgijskich czy niemieckich jeszcze sobie tutaj opowiemy.

Jako że krótki urlop snowboardowy w tym roku postanowiliśmy eksperymentalnie spędzić na Słowacji, zorientowałem się że mamy niecałe sto kilometrów do miejsca produkcji whisky Nestville, na dodatek okazują się mieć cały “Nestville Park” i przewodników dla zwiedzających. W dniu odpoczynku od jeżdżenia potwierdziłem telefonicznie że są, działają i zapraszają – i po południu pojechaliśmy do miejscowości Hnezdne w regionie Spisz.

Brama wjazdowa do Nestville.

Brama do Nestville. Zachęcająca!

Zaraz po przekroczeniu bramy gorzelnia wita sporymi blaszanymi magazynami na dostarczane zboże. Wyglądają imponująco i już na pierwszy rzut oka sugerują trochę większy przerób niż przypisywałem małej, rzemieślniczej destylarnii robiącej oprócz whisky trochę wódek i likierów. Położone na wprost od bramy wielkie, poczwórne silosy potęgowały te podejrzenia. Ale nie uprzedzajmy faktów, trzeba zakupić bilet i rozpocząć zwiedzanie z przewodnikiem. Nas było dwoje a minimum dla grupy z przewodnikiem to pięć osób, na szczęście dzięki wcześniejszemu telefonowi udało się dołączyć do już uformowanej grupy z oprowadzaniem w języku angielskim.

Początek wycieczki to “Nestville Park”, bardzo ładnie przygotowane i rozmieszczone chatki pokazujące różne tradycyjne rzemiosła i zajęcia związane z produkcją alkoholu, począwszy od uprawy i obróbki zboża. Potem zostaliśmy zaprowadzeni do bardzo autentycznie wyglądającej słodowni, ze znaną ze szkockich budynków tego typu pagodą na dachu. Słodownia zawierała dwie małe (tak na oko cztery na osiem metrów) podłogi z rozłożonym do celów demonstracyjnych jęczmieniem, co momentalnie mi nie pasowało jako miejsce słodowania takich ilości zboża jakie sugerowałyby magazyny dostawcze oraz silosy. Znajdująca się na piętrze tradycyjna suszarnia tylko spotęgowała to wrażenie. Ale wizyta w słodowni oczywiście bardzo przyjemna i pełna informacji o procesie przygotowania jęczmienia.

Słodownia podłogowa

Słodownia podłogowa. Nie wygląda na używaną do obsługi takiej gorzelni.

Po części muzealnej weszliśmy na teren zakładu gdzie przywitały nas wspomniane wcześniej olbrzymie silosy zbożowe. Przy nich stała duża suszarnia do zboża i kilkupiętrowy budynek z blachy falistej z tabliczką “post-harvest processing” gdzie nie zostaliśmy wpuszczeni.

Wchodzimy do głównego budynku produkcyjnego, koniec ze zdjęciami.

Śrutownia, pierwsze pomieszczenie w zasadniczym budynku gorzelni, uświadomiła mi skalę produkcji jaka się tam odbywa. Wysoka hala produkcyjna z trzema kondygnacjami metalowych podłóg. Potem wizyta w hali fermentacyjnej: wysokie na wspomniane trzy piętra kadzie fermentacyjne, średni dzienny uzysk z jednej to około siedem tysięcy litrów czystego alkoholu.

Zakład destyluje wyłącznie w kolumnach, mają do tego skonstruowany zestaw siedmiu kolumn destylacyjnych, z których z pierwszej jest odzyskiwane młóto (to co anglofoni nazywają “draff”: pozostałości po pozbawionym węglowodanów zbożu, bogate w białko, błonnik i tłuszcze, cenione jako pasza). Łącznie destylarnia produkuje około 35 tysięcy litrów czystego alkoholu dziennie, ponad jedenaście milionów litrów spirytusu rocznie. Wszystko wyłącznie ze zbóż, pszenicy i jęczmienia. Oprócz alkoholu spożywczego gorzelnia produkuje też spirytus techniczny, farmaceutyczny i jeszcze kilka innych wymienionych na stronie firmy, mają też w ofercie alkohol bezwodny produkowany z użyciem sit molekularnych. Generalnie destylują do typowej mocy 96%, z wyjątkiem alkoholu przeznaczonego na whisky, destylowanego nie wyżej niż 94.8% (co odpowiada dopuszczalnemu maksimum destylacji dla whisky szkockiej i irlandzkiej) – niestety nie dopytałem do jakiej dokładnie mocy destylują, podali tylko górną granicę. Około 80% łącznej produkcji trafia od razu do kontrahentów z krajów unijnych którzy używają spirytusu do dalszej produkcji, pozostałe 20% to alkohol spożywczy przeznaczony do zabutelkowania i wypuszczenia jako marki własne.

Na koniec przewodniczka zaprowadziła nas do magazynów beczek whisky – te budynki wyglądały autentycznie, miały zaplombowane urzędowo drzwi – gdzie w jednym z nich znajdowała się wydzielona sala degustacyjna, z drewnianą płaskorzeźbą dumnie podpisaną “1286 Nestville Distillery”. 1286 to rok pierwszej wzmianki o wsi Hnezdne gdzie znajduje się gorzelnia, region Spiszu jest górzysty więc pewnie nigdy się nie dowiemy od kiedy pędzone są tam alkohole. Tam też zobaczyliśmy przegląd aktualnie dostępnych butelek marek gorzelni: cztery wypusty whisky Nestville (podstawowa zielona trzyletnia z zieloną etykietą, czerwona sześcioletnia, starzona w beczkach po sherry “black&white” oraz siedmioletnia single barrel) plus likier wiśniowy na bazie whisky, linia wódek Alternative, linia pięciu likierów Tatra Balsam oraz pięć destylatów smakowych Spišská. Tam dostaliśmy po szklaneczce podstawowej “zielonej” blended whisky i na tym skończyło się zwiedzanie.

Aktualna ofera whisky Nestville

Aktualna ofera whisky Nestville na tle drewnianej płaskorzeźby w gorzelnianym pokoju dla zwiedzających. Będzie na blogu test wszystkich, z wyjątkiem likieru wiśniowego.

Po wycieczce odwiedziliśmy sklepik przygorzelniany z dość typową ofertą: komplet opisanych wyżej butelek plus Nestville Master Blender (podobno limitowana ośmioletnia whisky), miniaturki, książki, koszulki, czapki i bibeloty typu drewniany zegar w który wchodzi butelka Nestville (zielona). Kupiłem obie butelki których nie widziałem jeszcze w polskich sklepach (czyli czerwoną i B&W), miniaturkę zielonej i mam tym samym zestaw czterech whisky Nestville którym będę mógł poświęcić przekrojową notkę na blogu. I wtedy też sprawdzimy jak ta młoda i przemysłowa gorzelnia poradziła sobie z whisky.

Ogólne wrażenie mam takie, że Nestville to gorzelnia zrobiona biznesowo bardzo z głową, chociaż pewnie dla wielu oznacza to brak duszy. Nie jest rzemieślniczym zakładem, od momentu startu w 2002 roku ma duże możliwości produkcyjne, zresztą od 2008 roku bardziej niż podwojone, wtedy też zaczęli produkcję whisky. Większość destylatu sprzedaje branżom mniej kapryśnym niż kolorowe alkohole, a jednocześnie nie zaczęłą od butelek za pięćdziesiąt euro dla koneserów tylko od niedrogiego blenda (Czechy i Słowacja to podobno kiepskie rynki dla drogich alkoholi ale to osobny temat). Dodatkowo od początku ma zorganizowaną i doinwestowaną część do zwiedzania więc widać że zależy im na marketingu. Zdecydowanie jest to miejsce warte odwiedzenia jeśli jest się w zasięgu godziny-dwóch podróży.